+2
Pigout 18 września 2016 23:07
Ten wpis kie­ro­wany jest do wszyst­kich osób, które w ramach urlopu chcia­łyby zapu­ścić się dalej niż do Mię­dzyz­dro­jów, ale mają obawy, że logi­styka ich prze­ro­śnie. Zde­cy­do­wa­nie odpuść sobie dal­sze czy­ta­nie, jeśli doty­czy Cię jeden z poniż­szych punk­tów:

jesteś blo­ge­rem podróż­ni­czym i w ciągu ostat­nich 5 lat odwie­dzi­łeś przy­naj­mniej 25 róż­nych kra­jów. Z takim dorob­kiem uznasz, że w dupie byli­śmy i gówno widzie­li­śmy
byłeś już Kam­bo­dży, Laosie i na Fidżi, a w wieku 16 lat zje­cha­łeś pół Europy auto­sto­pem. Uznasz, że nasz plan jest zbyt drogi i zbyt bez­pieczny #nuda

nie wyobra­żasz sobie urlopu w hotelu innym niż 5-gwiazdkowy, nie­dzieli bez obiadu w ate­lier u Amaro i zaku­pów w Harod­sie. Uznasz, że nasz plan jest zbyt ple­bej­ski

Czy­taj dalej, jeśli nale­żysz do grona osób, które rok w rok jeż­dżą na waka­cje z Itaką, ale nie masz już tego funu, co za pierw­szym razem — dep­tak w Sharm el Sheik znasz lepiej niż wła­sne osie­dle, czu­jesz mdło­ści na samą myśl o mono­ton­nym jedze­niu i paskud­nych dri­nach w ramach All Inc­lu­sive, któ­rych nie da się wypić bez zala­nia litrem coli. Pro­po­nu­jemy odmianę. Waka­cje w podob­nej cenie (budżet porów­ny­walny z 2-tygodniowym tur­nu­sem z biura podróży), ale ze zde­cy­do­wa­nie więk­szą ilo­ścią atrak­cji i auten­tycz­nymi wspo­mnie­niami — nie będziesz zamknięty w hotelu i infra­struk­tu­rze stwo­rzo­nej spe­cjal­nie dla i pod tury­stów, wyj­dziesz do ludzi i poznasz nową kul­turę, która cał­ko­wi­cie wykręci Twój świa­to­po­gląd. Naszą pro­po­zy­cją jest Taj­lan­dia, czyli ulu­biona desty­na­cja PigOut’owej ekipy.

P.S. Z tym znu­dze­niem Egip­tem tro­chę świ­ru­jemy. Jesz­cze na tyle, że odpły­nę­li­śmy, żeby gar­dzić jaką­kol­wiek podróżą, ale chcemy przez to powie­dzieć, że nie­które miej­scówki są prze­kła­mane, jak cycki Dody (cho­ciaż to złe porów­na­nie, każdy chciałby się nimi poba­wić. W każ­dym razie wie­cie, co mam na myśli. Przy­naj­mniej taką mam nadzieję).

Poniż­szy sce­na­riusz został prze­te­sto­wany na (naszych) żywych orga­ni­zmach i spraw­dził się lepiej niż tego ocze­ki­wa­li­śmy. Plan jest nastę­pu­jący: bie­rzesz dwu-, lub jesz­cze lepiej trzy­ty­go­dniowy urlop i spę­dzasz go na wyspie Phu­ket, zaha­cza­jąc po dro­dze o Bang­kok. Oczy­wi­ście, zaraz poja­wią się głosy, że ta pro­po­zy­cja nie jest dla praw­dzi­wych podróż­ni­ków tylko dla tury­stów, bo który sza­nu­jący się glob­tro­ter jeź­dzi na Phu­ket? #komer­cja. Prze­cież do Taj­lan­dii jeź­dzi się po to, żeby cho­dzić po dżun­gli, szu­kać świą­tyń ukry­tych w krza­czo­rach i plaż, na które dostać można się tylko od strony morza, co nie? Cóż mogę powie­dzieć? Sta­ramy się nie popa­dać w podróż­ni­czy faszyzm i naj­le­piej czu­jemy się idąc na kom­pro­mis, tro­chę zwie­dze­nia i tro­chę wię­cej opier­da­lingu na plaży. Przy takim nasta­wie­niu, plan spraw­dza się ide­al­nie.
Kiedy i od czego zacząć?
Naj­lep­szy czas na waka­cje w Taj­lan­dii to okres listo­pad — kwie­cień, kiedy w Pol­sce zaczyna wła­śnie piź­dzić, tudzież piź­dzi już w naj­lep­sze — za oknem szaro, buro i nakur­wia śnieg. W tym samym cza­sie w Taj­lan­dii trwa lato, tem­pe­ra­tura powie­trza oscy­luje wokół 30 stopni, woda w morzu jest cie­pła jak Michał Pie­róg, a ilość pochmur­nych dni w ciągu mie­siąca można zli­czyć na pal­cach u jed­nej ręki. Ok, skoro wiemy już “kiedy” to czas powie­dzieć “jak”. Pierw­szą sprawą, którą musimy ogar­nąć jest oczy­wi­ście trans­port.

Loty
Żeby zna­leźć lot w sen­sow­nej cenie (poni­żej 2tyś od osoby w dwie strony, albo jesz­cze lepiej poni­żej 1,8 tyś) zapi­su­jemy się do new­slet­tera kilku ser­wi­sów zaj­mu­ją­cych się tanim lata­niem: Fly4Free, Flipo, Loter, Mleczne podróże. Na tych por­ta­lach, śred­nio raz w tygo­dniu poja­wiają się oka­zyjne oferty lotów do Taj­lan­dii. Jako, że jeste­śmy wygodni, szu­kamy lotów bez­po­śred­nio z/do naszego mia­sta. Nie­stety, jeśli ktoś mieszka w Koziej Wólce, będzie miał trud­niej. Dwa lata temu za lot na tra­sie Praga-Kuala Lum­pur (tak, wtedy byli­śmy jesz­cze mło­dzi i napa­leni, więc chciało nam się jechać Pol­skim Busem na lot­ni­sko aż do Pragi) –Bangkok-Warszawa, zapła­ci­li­śmy 1820 PLN. Z kolei w zeszłym roku wykrę­ci­li­śmy mega deal, pła­cąc za lot Warszawa-Amsterdam-Bangkok-Manila-Dubaj-Rzym-Warszawa, 1772 PLN, a jak od tego odli­czymy 800 ojro odszko­do­wa­nia z tytułu prze­sa­dze­nia do innego samo­lotu, to już w ogóle wycho­dzi na to, że lecie­li­śmy prak­tycz­nie za dar­mo­chę. W tym roku trasę Warszawa-Bangkok-Warszawa udało się wyszar­pać za 1868 PLN, czyli niby tro­chę dro­żej, ale w zamian mamy wygod­niej­sze połą­cze­nie liniami Qatar Air­ways #nabo­gato, bez zbęd­nych prze­sia­dek. Z moich obser­wa­cji wynika, że na chwilę obecną naj­tań­sze połą­cze­nia z Taj­lan­dią ofe­ruje ukra­iń­ska linia lot­ni­cza, Ukra­ine Inter­na­tio­nal Air­li­nes, cho­ciaż oso­bi­ście nigdy nie bra­li­śmy jej pod uwagę, ze względu na prze­lot nad tery­to­rium Ukra­iny i Rosji. Nie musi­cie jed­nak przej­mo­wać się naszymi lękami, jeśli nie­straszne wam bli­skie spo­tka­nia z rakietą wyrzutni BUK, wal­cie jak w dym. Cenowo lep­szej opcji nie znaj­dzie­cie, ok 1600 PLN.

Od kilku lat oby­wa­tele naszego wspa­nia­łego kraju, wjeż­dża­jąc do Taj­lan­dii, nie muszą sta­rać się o wizę (o ile wasz pobyt nie będzie dłuż­szy niż 30 dni), więc jeden pro­blem mamy z grzywki #lep­szy­sort­po­dróż­ni­ków.
Kolejny lot, który musimy zare­zer­wo­wać to prze­skok z Bang­koku na Phu­ket. PigOut jest zwo­len­ni­kiem rezer­wo­wa­nia wszel­kich lotów wcze­śniej, jed­nak jeśli macie w sobie żyłkę hazar­dzi­sty, jara was życie na kra­wę­dzi i nie patrzy­cie na koszty, taki lot rów­nie dobrze może­cie klep­nąć będąc już w Taj­lan­dii. Praw­do­po­dob­nie będzie dro­żej, ale pozwoli wam też na więk­szą ela­stycz­ność. Z Bang­koku na Phu­ket lata dzien­nie kil­ka­na­ście samo­lo­tów róż­nych linii, więc na pewno znaj­dzie­cie jakieś wolne miej­sca. Liniami Air Asia, lot w dwie strony, na tra­sie Bangkok-Phuket, można kupić już za 30 EUR od osoby. W cenę wli­czony jest bagaż do 10 kg, więk­szy lub dodat­kowy bagaż jest płatny osobno (od 30 zł za sztukę — dokładna roz­pi­ska poni­żej. 10 THB = 1 zł, więc jak prze­li­cza­nie na zło­tówki, uci­na­cie jedno zero i na odwrót w przy­padku taj­skich bathów).W sytu­acji, gdy pla­nu­je­cie wyjazd z dużym wyprze­dze­niem, warto na bie­żąco moni­to­ro­wać ofertę Air Asia. Kilka razy w roku mają pro­mo­cje, pod­czas któ­rych, ceny bile­tów zaczy­nają się od 1 dolara. Nam udało się ustrze­lić takie promo dwa lata temu w sierp­niu.
Noc­legi
Nasz sce­na­riusz zakłada 4-dniowy pobyt w Bang­koku (na początku lub na końcu wyjazdu) i 10 dni (9 noc­le­gów) na wyspie Phu­ket. Jeśli pla­nu­je­cie krót­szy / dłuż­szy pobyt, musi­cie prze­kal­ku­lo­wać ceny dla swo­jej opcji, uży­wa­jąc liczy­dła, patycz­ków czy co tam macie pod ręką. W Bang­koku od dwóch lat śpimy w hotelu Ram­but­tri Vil­lage Inn & Plaza. Może nie jest to naj­tań­szy i naj­lep­szy noc­leg w mie­ście, ale ta miej­scówka ma tak dużo zalet, że zako­cha­li­śmy się w niej od pierw­szego wej­rze­nia i nawet nie pró­bu­jemy szu­kać niczego innego. Hotel znaj­duje się w samiuś­kim cen­trum noc­nego życia Bang­koku, tuż przy ulicy Khao San, i ofe­ruje wszystko co potrzebne, aby urzą­dzić epicki PigOut: tanie żar­cie, sklepy, atrak­cje i dobry trans­port do innych czę­ści mia­sta. Dodat­kowo, w cenie noc­legu możemy korzy­stać z hote­lo­wego basenu, a uwierz­cie mi na słowo, leża­ko­wa­nie nad base­nem to jedyna opcja, żeby prze­trwać upalne poranki w Bang­koku i nie umrzeć z gorąca. Noc­legi rezer­wu­jemy przez booking.com. Cena około 70 PLN za osobę/noc w dwu­oso­bo­wym pokoju z łazienką i śnia­da­niem. Taniej niż na Bał­ty­kiem. Z hotelu na lot­ni­sko doje­dzie­cie auto­bu­sem i metrem lub (jak #bur­żuj) tak­sówką. Cena za tak­sówkę ok. 400 THB za dwie osoby w jedną stronę (wli­cza­jąc opłatę za auto­stradę).
Z kolei na Phu­ket prze­te­sto­wa­li­śmy dwa nisko budże­towe hotele: Arch Club Hotel i Troy Guest House. Oba zlo­ka­li­zo­wane w cichej oko­licy, więc nie ma pro­blemu z tłu­mem pija­nych Rosjan hała­su­ją­cych pod oknami, ale wystar­cza­jąco bli­sko, żeby po 15-minutowym spa­cerku dotrzeć do plaży Patong Beach (naj­więk­szej i naj­bar­dziej zna­nej na wyspie). Arch Club Hotel ofe­ruje samo­ob­słu­gowe śnia­da­nia (tosty z dże­mo­rem, kawę i her­batę), wypo­ży­czal­nię sku­te­rów i pomoc w orga­ni­zo­wa­niu wycie­czek na inne wyspy. Cena ok. 50 PLN za osobę/noc. Troy Guest House jest jesz­cze bli­żej plaży i znaj­duje się zaraz obok noc­nego targu z jedze­niem, czyli naj­lep­szego miej­sca na wyżerkę na całej wyspie i w ogóle naj­lep­szego miej­sca na świe­cie #prze­zżo­łą­dek­do­serca. Cena ok. 45 PLN za osobę/noc. Oba hotele ofe­rują też trans­port z/na lot­ni­sko w cenie ok. 600 THB za dwie osoby w jedną stronę.
Żar­cie
W cza­sie naszych wyjaz­dów, jak ognia uni­kamy knajp ze srebr­nymi sztuć­cami i śnież­no­bia­łymi obru­sami. Jemy tam gdzie lokalsi, co w Taj­lan­dii ozna­cza jedze­nie na ulicy. Uwierz­cie mi na słowo, nigdzie nie dosta­nie­cie tak dobrych owo­ców morza, jak na noc­nym targu przy Patong Beach, i tak dobrego pad thaia, jak w budzie na China Town w Bang­koku. Do więk­szo­ści miejsc, w któ­rych jedli­śmy w Taj­lan­dii, nigdy nie zaglą­dała inspek­cja Sane­pidu, co wię­cej, połowa z tych „restau­ra­cji” nie posiada nawet dostępu do bie­żą­cej wody, więc naczy­nia zmy­wają w misce z wodą, ale who cares? Cej­row­ski powie­dział kie­dyś w swoim pro­gra­mie, że wszyst­kie gar­kuch­nie, w któ­rych jedzą lokalsi to dobre i bez­pieczne gar­kuch­nie. Dla­tego, nie bój­cie się pró­bo­wać niczego, czego pró­bują miej­scowi, a do listy “obo­wiąz­ko­wych rze­czy do zali­cze­nia”, dodaj­cie odwie­dziny na dwóch bazar­kach z żar­ciem przy Patong Beach:
W Bang­koku, naj­lep­sze jedze­nie znaj­dzie­cie na stra­ga­nach wzdłuż Khao San Road i oczy­wi­ście w China Town.
Przy­kła­dowe ceny:
• puszka coli/ innego napoju kupiona na plaży 30–40 THB
• cola 0.5 l kupiona w skle­pie 17 THB
• piwo w skle­pie 35 THB puszka
• piwo w knaj­pie 70–90 THB butelka 0.5 l
• owoce (obrane, pokro­jone, sprze­da­wane w worecz­kach– gotowe do jedze­nia) 20–30 THB
• szasz­łyki z grilla 17–20 THB za sztukę
• obiad dla dwóch osób w małej knajpce (bez alko­holu) 200 THB
• lody w koko­sie 65 THB
• saj­gonki na stra­ga­nie na targu 10–20 THB za sztukę
• Pad Thai na stra­ga­nie 50–100 THB
• szejki owo­cowe 35–50 THB
Jedyne czego powin­ni­ście uni­kać w cza­sie wizyty w Taj­lan­dii, to jedze­nie w fast foodo­wych sie­ciów­kach. Fast food w Taj­lan­dii jest tak samo eks­klu­zywny, jak sushi w Pol­sce. Zestaw w Maczku lub kanapka w Bur­ger Kingu kosz­tują tyle, co cało­dniowe wyży­wie­nie „na ulicy” (440 THB za dwie kana­peczki w Bur­ger Kingu #roz­bój).
Zwie­dza­nie i atrak­cje
W Bang­koku mie­ści się pew­nie jakieś kilka tysięcy świą­tyń i jesz­cze wię­cej pomnicz­ków Buddy. Nie ma szans żeby zoba­czyć je wszyst­kie w ciągu 4 dni (pew­nie tak samo nie­re­alne jest to w ciągu 4 mie­sięcy), dla­tego skupmy się na naj­waż­niej­szej kwe­stii, czyli na odpo­czynku. Śred­nia tem­pe­ra­tura powie­trza w okre­sie luty — marzec to jakieś 35 stopni, do tego wysoka wil­got­ność powie­trza i wszech­obecny smog, więc nikt o zdro­wych zmy­słach nie będzie w takich warun­kach zwie­dzał mia­sta od samego rana. Nasz spraw­dzony spo­sób na Bang­kok to śnia­da­nie, relaks na base­nie i wyj­ście na mia­sto dopiero po godzi­nie 15. Szyb­kie zwie­dza­nie atrak­cji, do któ­rych można dostać się po tanio­ści, a naj­le­piej za dar­moszkę #kuź­niar i jako uko­ro­no­wa­nie dnia, wie­czorna roz­pu­sta na mie­ście.

Obo­wiąz­kowo do zwie­dze­nia:

Wat Arum — Świą­ty­nia Świtu. Poło­żona na prze­ciw­le­głym brzegu Bang­koku, więc przy oka­zji zali­czy­cie prze­prawę pro­mem (bilet 3 THB w jedną stronę). Wstęp do świą­tyni kosz­tuje 100 THB. Pamię­taj­cie, żeby nie wybie­rać się na zwie­dza­nie świą­tyni w szpil­kach :), bo aby dotrzeć na sam szczyt budynku i podzi­wiać pano­ramę mia­sta, trzeba zali­czyć dosyć strome schody.

Śpiący Budda w Wat Pho. Ogromny posąg (46 metrów długi i 15 metrów wysoki), przed­sta­wia­jący Buddę wstę­pu­ją­cego w stan nir­wany. Do tego bar­dzo przy­jemny i foto­ge­niczny kom­pleks mniej­szych świą­tyń, na tere­nie któ­rego działa rów­nież szkoła taj­skiego masażu. Bilet wstępu 100–200 THB. Można tu dotrzeć spa­cer­kiem z Khao San Road albo pod­je­chać tuk-tukiem za ok 20–50 THB.

China Town. Naj­więk­sze sku­pi­sko gar­kuchni, knaj­pek i stra­ga­nów z naj­lep­szym chiń­skim i taj­skim żar­ciem ever. Nic tylko sie­dzieć, jeść i pić. Doje­dzie­cie tu z Khao San Road tuk-tukiem za ok 50 THB. Jeśli szu­ka­cie eks­tre­mal­nych atrak­cji, w nie­wiel­kiej odle­gło­ści znaj­duje się Sathorn Uni­que Tower, opusz­czony wie­żo­wiec z kozac­kim wido­kiem na pano­ramę Bang­koku, o któ­rym wię­cej pisa­li­śmy tutaj: Bang­kok na nie­le­galu. Atrak­cja tylko dla osób o sta­lo­wych ner­wach

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

macieksns 20 września 2016 21:50 Odpowiedz
Super. Czytam jakby opowieść o własnej podróży. Wstęp genialny :-)
pigout 20 września 2016 23:13 Odpowiedz
macieksnsSuper. Czytam jakby opowieść o własnej podróży. Wstęp genialny :-)
dzięki wielkie :) dorzucimy jeszcze kilka innych postów o Tajlandii w najbliższym czasie